Włosy farbujemy głównie z dwóch powodów: żeby ukryć siwiznę lub żeby zmienić ich naturalny kolor. Ale czy warto je męczyć dla lepszego wyglądu i ryzykować nadmiernym wypadaniem, a w ostateczności nawet przeszczepem włosów?
Wchodząc do najbliższej drogerii naszym oczom ukazują się półki uginające się od farb wszelkiego rodzaju. Gdy chcemy rozpocząć przygodę z koloryzacją włosów, mamy do wyboru mnóstwo chwilowych szamponetek oraz tymczasowych lub trwałych farb.
Modelki z opakowań zachęcają nas do zmiany wizerunku obiecując, że już w 30 minut możemy uzyskać ciepły blond, tudzież hebanowy brąz. Wierzymy na słowo, no bo przecież uśmiechnięta pani na pudełku farby ma taki piękny odcień włosów, więc i my możemy taki mieć. Guzik prawda. Niezwykle rzadko udaje się osiągnąć identyczny kolor, bo przecież ilu ludzi, tyle rodzajów włosów. Na ostateczny efekt farbowania wpływa kondycja naszej czupryny, naturalny odcień czy struktura włosa. Jedne chłoną farbę mocniej, inne słabiej. Możemy się więc bardzo rozczarować, kiedy zamiast kasztana na głowie osiągniemy zieleń, niczym Ania z Zielonego Wzgórza. Żałujemy wtedy, że chciałyśmy mieć coś innego niż mamy. A wtedy trzeba pędzić do najbliższego fryzjera, ukrywając kosmyki pod czapką, bo wstyd się w takim stanie pokazać na mieście.
Nieudane eksperymenty z koloryzacją to jednak nie tylko nietrafiony odcień. Po latach farbowania czy rozjaśniania mamy po prostu zniszczone włosy. Agresywne farby mogą również powodować ich wypadanie, a w konsekwencji początki łysienia. Jak wyrwać się ze szponów nałogowego farbowania? Nie jest to proste, bo musimy uzbroić się w cierpliwość. Dużo cierpliwości. Panie doskonale wiedzą, że już po miesiącu odrost ma około 1-2 cm, w zależności od tego jak szybko włosy rosną. Jeśli farba nie była rażąco odstająca od naszego naturalnego koloru, to różnica nie będzie się tak rzucać w oczy. Gorzej, jeśli z natury jesteśmy szatynkami, a włosy rozjaśniliśmy do platynowego blondu. Ten okres bez farbowania należy po prostu przeczekać lub wspomagać się jedynie szamponetkami lub farbami do kilkunastu myć.
Warto się zastanowić czy farbowanie naprawdę jest nam potrzebne. Jeśli nie mamy zbyt wielu siwych pasemek, możemy spróbować szamponów odsiwiających dostępnych w aptekach. Regularne stosowanie przyciemnia nasze włosy tak, by srebrne niteczki nie spędzały nam już snu z powiek. Możemy też całkiem zrezygnować z farbowania, jeśli niczego nie musimy przykrywać. Naturalne włosy są w cenie. Idealnie pasują do naszej karnacji i nie musimy walczyć z odrostami. Są to niewątpliwe plusy. Spróbujmy więc choć na jakiś czas odstawić szkodliwą koloryzację na rzecz zdrowszych włosów. Kiedy już odżyją, podziękują nam za to pięknym, lśniącym wyglądem, bez ryzyka przeprowadzania w przyszłości kosztownych zabiegów ratujących włosy, w tym nawet przeszczepu. Pamiętajmy, że farba to jednak chemia, która bardzo obciąża włosy i długoletnie farbowanie może przyczynić się do łysienia, a przecież nie o taki rezultat nam chodzi.