Oczywiście chodzi o kolor włosów. Ten wyjściowy, naturalny, rodem z dziecięcych lat. Czy to w ogóle możliwe?
Czasem się zdarza, że żałujemy podjętej decyzji o koloryzacji. Bo chcemy wyglądać inaczej, chcemy zmienić swój wizerunek lub po prostu chcemy poeksperymentować. Farbowanie włosów to krok w dorosłość, młode dziewczyny czują się wtedy pewniejsze siebie i tego, że zamieniają się w prawdziwe kobiety. Często jest tak, że nasz naturalny kolor uważamy za tzw. „mysi”, czyli szary, nijaki, jakby wyblakły i wypłowiały. Chcemy wzmocnić barwę, więc sięgamy po farby do włosów. Czy słusznie? To już kwestia indywidualna. Jedne osoby rzeczywiście o wiele lepiej wyglądają z podbitym kolorem lub zmianą odcienia, zwłaszcza, jeśli ta zmiana jest zgodna z karnacją skóry i rysami twarzy. Natomiast w wielu przypadkach chcemy znów powrócić do koloru wyjściowego. Takiego, który mieliśmy jako dzieci i młodzież. Impulsem do powrotu do natury są też często problemy z wypadaniem włosów, ich zniszczeniem i fatalną kondycją. W skrajnych przypadkach wieloletnia koloryzacja agresywnymi farbami może też prowadzić do miejscowych wyłysień, co będzie trudne do naprawienia. Pomóc może wtedy jedynie przeszczep włosów.
Jak więc to zrobić, żeby mieć znów swój kolor włosów? Tak naprawdę istnieją trzy wyjścia w tej sytuacji. Po pierwsze można po prostu ostrzyc się na łyso, co u pań raczej nie przejdzie, choć są takie rysy twarzy, do których łysina idealnie pasuje – doskonałym tego przykładem jest piosenkarka Monika Brodka, która już drugi raz w swojej karierze estradowej ogoliła głowę na łyso. Nie zrobiła tego bynajmniej z przyczyn chorobowych ani też nie przygotowuje się przecież do transplantacji włosów. Jest to jej sposób na zwrócenie uwagi na swoją osobę, poprzez zaszokowanie publiczności. Alternatywą dla tak drastycznego cięcia jest obcięcie włosów tylko do długości odrostu. Fryzura na chłopczycę zawsze jest na topie, oczywiście pod warunkiem, że jesteśmy w stanie zaakceptować tak krótkie włosy i jesteśmy gotowe na codzienną stylizację i modelowanie czupryny. Po drugie można zostawić odrost w spokoju i czekać, aż reszta osiągnie długość akceptowalną do ścięcia. Niestety tutaj trzeba się liczyć z lekko niechlujnym wyglądem, ale jeśli różnica między kolorem naszych włosów a odcieniem farby jest niewielka, może wcale nie razić ani nas, ani otoczenia. Można ratować się ewentualnie szamponetkami, które nieco pomogą zatrzeć różnicę w kolorach włosów. Trzecim wyjściem jest zafarbowanie reszty włosów na kolor maksymalnie zbliżony do naturalnego. Dobry fryzjer powinien umieć określić odpowiedni odcień farby i doradzi, czy będzie potrzebna np. dekoloryzacja czy raczej pigmentacja. Farbujemy wtedy tylko włosy, na których trzyma się farba, nie nakładając jej jednak na odrost. Tym sposobem zachowamy cenne centymetry, bez konieczności ingerencji nożyczek.
Co poza tym? Cierpliwość. Spora doza cierpliwości. Zarówno zapuszczenie długich włosów, jak i powrót do ich naturalnej barwy jest czasem żmudnym procesem, a przecież włosy nie rosną nagle z dnia na dzień.